Pół roku, sześć miesięcy,czyli jakieś 182 dni. Tyle mniej więcej czasu upłynęło od mojego ostatniego wpisu na blogu. I pomyśleć, że sprawcą mojego twórczego sukcesu jest sam koronawirus. Co prawda nie on bezpośrednio, ale jego delikatny oddech na plecach, który każe się zatrzymać i zrezygnować z dotychczasowych form aktywności. Popołudnia stały się nagle dłuższe, a powroty z pracy w trybie ‘home office’ zaskakująco krótkie. Wobec tego nareszcie mam czas, na to, na co zawsze mi go brakowało.

Dzisiaj nie będę pisać o miejscach godnych polecenia czy wydarzeniach kulturalnych. Chciałabym Was usadzić w wygodnych fotelach i zachęcić do odłożenia spacerów po Krakowie na lepsze czasy. A na te gorsze, zostawiam Was z lekturą. Oto trzy najlepsze pozycje, po jakie sięgnęłam w minionym roku. Kolejność przypadkowa.

I. Czarnobylska Modlitwa.

Swietłana Aleksjejewiczowa

To wymagająca lektura – z pewnością emocjonalnie. Składa się z kilkudziesięciu rozmów z osobami dotkniętymi skutkami katastrofy w Czarnobylu: od pracowników elektrowni, naukowców, żołnierzy aż po przesiedleńców i nielegalnych mieszkańców strefy wykluczenia. Każdemu został oddany głos i każdy opowiedział jakie piętno na ich życiu odcisnął wybuch reaktora. Tutaj jedno ze świadectw:

“Chciałam, żeby moje dziecko poczęło się z miłości… Oczekiwaliśmy pierworodnego. Mąż wolał chłopczyka, a ja dziewczynkę. Lekarze mnie namawiali: “Trzeba usunąć ciążę. Pani mąż przez długi czas przebywał w Czarnobylu”. Jest kierowcą, ściągnięto go tam od razu w pierwszych dniach. Woził piasek i beton. Ale ja nie wierzyłam nikomu. Nie chciałam wierzyć. Czytałam w książkach, że miłość wszystko zwycięża. Nawet śmierć. Dziecko urodziło się martwe. Nie miało dwóch paluszków. To była dziewczynka. Płakałam. No niechby przynajmniej miała wszystkie paluszki. Przecież to dziewczynka…”

Książka porusza aspekt społeczny, nie bada przyczyn i nie próbuje odpowiedzieć na pytanie dlaczego doszło do katastrofy. Jak pisze sama autorka: ” ja zajmuję się tym, co nazwałabym historią pomijaną (…) Piszę i kolekcjonuję codzienność – uczuć, myśli, słów. Staram się wychwytywać życie codzienne duszy. Życie zwykłego dnia zwykłych ludzi. A tutaj wszystko jest niezwykłe: i okoliczności, i ludzie, tacy jakimi te okoliczności ich uczyniły.”

Każda z opowiedzianych tam historii jest inna, a za każdą z nich stoją prawdziwi ludzie. Aleksjewiczowa doskonale oddaje język swoich rozmówców, nie stara się go zmieniać, ani ujednolicać, co czyni opisane tam świadectwa jeszcze wiarygodniejszymi. Książka powstawała kilka lat, a jej pierwsze wydanie ukazało się w 1997 roku. Autorka jest Białorusinką i tworzy w języku rosyjskim. W 2015 roku została wyróżniona literacką nagroda Nobla za „polifoniczny pomnik dla cierpienia i odwagi w naszych czasach”.

Na podstawie książki Aleksjewiczowej, platforma HBO wyprodukowała serial “Czarnobyl”.

II. Oskarżam Auschwitz.

Mikołaj Grynberg

Grynberg zaczyna tak: “Przywykliśmy już do wysłuchiwania ocalałych z Zagłady. Choć to i prawda, że zaczęliśmy ich wysłuchiwać za późno. A oni za późno zaczęli opowiadać”. Nie jest to kolejna książka o dramacie, jaki rozegrał się w czasie okupacji, ale zbiór rozmów z ludźmi – potomkami ocalałych z Holocaustu, którzy opisują życie i wychowanie przez rodziców, którzy mieli przecież wojny nie przeżyć. Rozmówcami Grynberga są Żydzi z całego świata o polskim rodowodzie. Autor spotyka się z nimi w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce. W opowieściach potomków ocalałych pojawia się również wątek krakowski: cmentarz na Miodowej, getto, obóz w Płaszowie czy fabryka Schindlera.

Z mojej perspektywy, najbardziej uderzające w tej książce są relacje rodzinne. Ludziom po Holokauście trudno było zacząć żyć na nowo i stworzyć sprawnie funkcjonujące rodziny. Oto przykład:

“Kochali się? (o rodzicach) (…)

Myślę, że się nie kochali.

Dlaczego?

To co widziałam, to na pewno nie była miłość (…). Dwie milczące osoby, które mieszkają pod jednym dachem.

Miłość bez słów też się może zdarzyć.

Pewnie tak, ale nie w ich przypadku. Oni ze sobą nie rozmawiali, bo nie mogli na siebie patrzeć. Myślę, że przypominali sobie wzajemnie świat, który zniknął (…)”

Z tej książki wypływa trudny wniosek: ocaleni i ich potomkowie niosą na swoich barkach brzemię zagłady przez całe życie. Mimo, że wojna zakończyła się przeszło 70 lat temu, wciąż nie pozwala o sobie zapomnieć. Jest obecna nie tylko w życiu samych ocalałych, ale ich rodzin i kolejnych pokoleń: “Mam dziś sześćdziesiąt pięć lat i poważny problem z jedzeniem. Zawsze mi kazali wszystko zjadać. (…) Bo jak ktoś mi nie powie, żebym zjadła, to nie zjem. Do dzisiaj nie czuję głodu (…). Wielu z bohaterów ma zaburzone poczucie własnej tożsamości. Rodzice, chcąc pozornie ochronić swoje dzieci, próbowali ukryć przed nimi żydowskie pochodzenie. Jak wskazuje jedna z bohaterek, dowiadując się o swoich żydowskich korzeniach, poczuła coś w rodzaju tego, co muszą odczuwać adoptowane dzieci, gdy poznają prawdę.

Przystępując do lektury tej książki musimy skonfrontować się także z trudną historią polskiego antysemityzmu. W opowieściach potomków ocalałych przewija się wątek niechęci do Żydów płynący ze strony Polaków: “Jak wrócił w 1945 do Krakowa, to stróż w jego domu powiedział: ‘Wróciłeś? Szkoda, że Hitler nie skończył tego co zaczął’. Ojciec nie mógł znieść, że sąsiedzi tak mówili. Polacy, z którymi się przyjaźnił, zdradzili go.” Co gorsza, antysemityzm obecny był także wewnątrz rodzin: “Mam z dwu stron dwie różne pustki. Z żydowskiej, bo nikogo nie było, a z polskiej, bo mnie nie akceptowali.”

Autor książki również jest przedstawicielem tzw. drugiego pokolenia. Zadawane przez niego pytania nie wynikają zatem wyłącznie z potrzeby zaspokojenia reporterskiej ciekawości, ale bazują także na własnych doświadczeniach. Czytając te książkę, ma się poczucie, że pytania zostały postawione przez właściwą osobę. Nienachalnie, nie z butami w ludzkie życie, ale z empatią i zrozumieniem. To przejmująca lektura. Niewiele jest takich książek, które nie pozwalają o sobie zapomnieć. I całe szczęście, bo dzięki nim nie zapominamy o trudnej historii, jaką opowiadają.

III. Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii. 

Małgorzata Rejmer

Sięgnęłam po tę książkę w czasie wakacji na Bałkanach. Lubię poznawać historię miejsc, które odwiedzam. Nie spodziewałam się jednak, że historia komunistycznej Albanii jest aż tak dramatyczna. Książka to zbiór rozmów z Albańczykami, którzy opisują wycinek historii swojego kraju za czasów rządów komunistycznego przywódcy Envera Hoxhy. Nie da się w kilku słowach opisać ogromu tragedii jaka spadła na ten kraj i jak wskazuje jeden z rozmówców:

“Nigdy nie zrozumiesz, czym był albański komunizm. Gdzieś na peryferiach Europy powstała Korea Północna, kraj bunkier, kraj twierdza. Ludzie mówią czasem, że nasz komunizm to był mały Holokaust. Tak jak nie da się opowiedzieć o Holokauście, tak nie da się opowiedzieć o życiu w kraju, który był więzieniem. Możesz przytaczać fakty i przedstawiać historie, ale nie dotkniesz naszego cierpienia.”

To książka pełna dramatycznych historii o tym jak ludzie znikali bez słowa, byli torturowani i mordowani. Żyli w ciągłym strachu i z poczuciem, że nic dobrego już ich nie spotka. Polityka Hoxhy okazała się dramatem nie tylko dla ludzi, ale również dla całej gospodarki. Skutki jego działań, Albania odczuwa do dzisiaj:

“Kapitalizm przyniósł chaos, brak bezpieczeństwa i nierówności, a im trudniejsze było życie, tym bardziej wzmacniał się mit komunizmu jako czasu sprawiedliwego. Nasza transformacja przedłuża się w nieskończoność, jest okrutna i bezwzględna dla słabych, i to ona wykreowała nostalgię za komunizmem, kolejny rak, który trawi albańskie społeczeństwo.”

To również nie jest łatwa i przyjemna lektura, ale z pewnością wartościowa. Daje punkt odniesienia – przez pryzmat albańskiej historii możemy nieco inaczej spojrzeć na komunizm w Polsce. Ta książka to nie tylko sama w sobie historia komunistycznej Albanii, ale przede wszystkim opowieść o ludziach, którzy tej trudnej historii doświadczyli.

Za “Błoto słodsze niż miód” w 2019 roku autorka została wyróżniona Paszportem Polityki w kategorii Literatura.

To tyle na dziś. Nie ruszajcie się z domów, jeśli nie musicie. Usiądźcie i zróbcie to, na co zawsze brakowało Wam czasu <3